Widzimy, że dziękczynienie jest podstawowym składnikiem struktury myślowej, która w ogromnym stopniu wpływa na modlitwy wstawiennicze Pawła. Ale za co dziękuje Paweł?
Za co najczęściej my dziękujemy? Modlimy się przed posiłkami, dziękując Bogu za jedzenie. Dziękujemy, gdy otrzymujemy jakieś dobra materialne – bank przyznaje nam pożyczkę, o którą się staraliśmy, lub gdy po raz pierwszy przekręcamy kluczyk w stacyjce samochodu, który właśnie kupiliśmy. Modlimy się z westchnieniem ulgi, gdy na autostradzie udaje nam się o włos uniknąć wypadku. Wznosimy szczerą i płomienną modlitwę dziękczynną, gdy zdarza się nam wyjść z ciężkiej choroby. Jednocześnie, lakonicznie dziękujemy słysząc wiadomość o tym, że któraś ze znanych nam osób ostatnio się nawróciła. Ogólnie rzecz biorąc, nasze dziękczynienie wydaje się być ściśle powiązane z naszym powodzeniem w kwestiach materialnych oraz tych dotyczących komfortu życia. Prawda jest taka, że to, za co najczęściej dziękujemy, zdradza, co ma dla nas największą wartość. Jeśli dużą część naszej modlitwy stanowi dziękowanie za dobra materialne, to jest tak dlatego, że mają one dla nas duże znaczenie.
Z tego powodu możemy być zaskoczeni przy pierwszym zetknięciu z modlitwami dziękczynnymi Pawła. Mogą one nawet wydać nam się obce, gdyż nie koncentrują się na tym, co dla nas cenne. Paweł dziękuje za przejawy łaski wśród tych chrześcijan, do których się zwraca.
1. Paweł dziękuje za wzrost w wierze osób, do których adresuje swój list.
„Powinniśmy (…) dziękować Bogu za was” – mówi – „wiara wasza bowiem bardzo wzrasta” (w. 3). Paweł mówi tu o wzrastaniu wiary, więc nie odnosi się do nowonarodzenia, lecz do rosnącego zaufania Panu. W rzeczy samej, słowo wiara (gr. pistis) może również oznaczać „wierność”, a w tym kontekście znaczenia słów „wierność” oraz „zaufanie” są do siebie bardzo zbliżone. Wzrastająca wierność Panu i Jego Ewangelii niezmiennie łączy się ze wzrastającym zaufaniem do Niego i do Ewangelii. Wzrastające zaufanie rodzi pewność. Tesaloniczanie wzrastają w wierze, nie zadowalając się wczorajszymi osiągnięciami, lecz „pnąc się” w kierunku duchowej dojrzałości. Paweł za to właśnie dziękuje.
2. Paweł dziękuje za to, że ich miłość wzrasta.
Miłość, którą ma na myśli w tym kontekście, nie jest miłością do Boga (choć zakłada, że miłość do Boga również wzrasta), nie jest ona jakimś sentymentalnym uczuciem, lecz praktyczną, wzajemną miłością, która „pomnaża się w was wszystkich.” Jeśli ich wzajemna miłość wzrasta, to jest tak tylko dlatego, że są uczniami Jezusa: czyż sam Jezus nie powiedział, że po takiej miłości będzie się poznawało Jego naśladowców (J 13,34-35)?
Warto trochę uważniej prześledzić tę myśl. Ludziom należącym do zwartej grupy, mającym podobne ideały i cele, łatwiej jest pałać do siebie wzajemną miłością, okazywać tolerancję czy wewnętrzną jedność. Często możemy mówić o braterskich uczuciach, gdy mamy do czynienia na przykład z grupą członków klubu wspinaczkowego, drużyną piłkarską, czy z członkami lokalnej społeczności kościelnej o jednolitej strukturze społecznej. Oczywiście, takie grupy także narażone są na podziały, które mogą być spowodowane różnicami w poglądach politycznych, zachowaniem jednego z członków zakłócającym spokój czy nepotyzmem, lecz i tak da się w nich zaobserwować przejawy braterskiej miłości.
Sprawa z kościołem ma się inaczej. Składa się on z wielu różnych ludzi: bogatych i biednych, wykształconych i niewykształconych, rozsądnych i nierozsądnych, obytych i nieobytych, arystokratów i plebejuszy, zdyscyplinowanych i roztrzepanych, poważnych i lekkoduchów, ekstrawertyków i introwertyków – oraz wielu innych. Jedyną rzeczą, która łączy tych ludzi, jest przynależność do Jezusa Chrystusa i oddanie się Mu, w odpowiedzi na Jego wielką miłość.
Dlatego też żałosnym jest, gdy lokalna społeczność staje się miejscem, gdzie ludzie wciąż chowają do siebie urazy i pielęgnują zgorzknienie. Taki godny pożałowania stan rzeczy może powstać z powodu tego, że tak niewiele łączy tych ludzi na poziomie społecznym, ekonomicznym, osobistym czy też edukacyjnym. Dlatego też, gdy chrześcijanie zapominają, komu oddali swoje życie, dochodzi pomiędzy nimi do kłótni. Gdy społeczna, rasowa czy ekonomiczna równość staje się ważniejsza niż radość z Bożej miłości objawionej w Chrystusie, pojawia się niebezpieczeństwo bałwochwalstwa. Gdy zapewnienia o ogromnej miłości do Jezusa Chrystusa nie idą w parze z miłością do innych, którzy przyznają się do tej samej miłości, mamy prawo wątpić w prawdziwość tych zapewnień.
Ale spójrzmy na to z jaśniejszej strony. Gdy chrześcijanie naprawdę wzrastają w miłości do siebie nawzajem, z tego tylko powodu, że są kochani przez Jezusa Chrystusa i sami Go kochają, to owa wzrastająca miłość jest znakiem łaski w ich życiu. Gdy Paweł otrzymuje raporty na temat życia Tesaloniczan, to słyszy o ich wzrastającej miłości. Taka miłość musi pochodzić od Boga i to właśnie do Boga Paweł kieruje swoje dziękczynienie. Te niezwykłe przejawy miłości są dowodami łaski: każdy wierzący mieszkaniec Tesalonik mógł się pod nimi podpisać, nie tylko członkowie niewielkiej duchowej elity. To właśnie jest przebudzenie i za to Paweł jest wdzięczny.
3. Paweł dziękuje za ich wytrwałość w prześladowaniach.
Oczywiście pod względem formalnym ten szczególny aspekt jego dziękczynienia przybiera inną formę niż dwa pozostałe. Aby to zrozumieć, wystarczy podążyć za jego argumentacją.
Kluczowym elementem, na który powinniśmy zwrócić uwagę, jest to, że wdzięczność Pawła względem Boga nie jest sprawą prywatną, ograniczoną jedynie do jego „komory modlitewnej”. Ponieważ wiara i miłość Tesaloniczan wzrosła, stali się oni wystarczająco silni duchowo, aby wytrwać w obliczu prześladowań i prób, przez które przechodzili. Ich niezachwiana wytrwałość była tak niesamowita, że Paweł chlubi się nią w „zborach Bożych” (w. 4). Nie oznacza to, że Paweł mówi: „Zobaczcie, jaki wspaniały zbór założyłem!”. Jego słowa nie są tego rodzaju przechwałkami, gdyż w ten sposób chlubiłby się z siebie, a nie z nich samych. Mówi raczej coś takiego: „Czy zwróciliście uwagę na to, jak niesamowicie Boża łaska działa w życiu wierzących Tesaloniczan? Sposób, w jaki opierają się prześladowaniom oraz różnym próbom, jest prawdziwie nadzwyczajnym, nieodpartym świadectwem Bożej łaski. Chronieni przez swoją rosnącą wiarę i miłość, podążają wciąż naprzód. Co za przykład! Cóż za zachęta i bodziec dla nas wszystkich!”. Jego chluba jest niczym innym, jak oddawaniem chwały i dziękczynienia Bogu, wypowiedzianym w obecności innych społeczności.
A więc za co dziękujemy Bogu? W innym miejscu Paweł mówi nam, abyśmy szukali tego, co w górze (Kol 3,1). Jeśli to, co najbardziej cenimy, należy do Królestwa Niebieskiego, nasze serca i umysły będą skłaniały się do nieba i wszystkich jego wartości; lecz jeśli to, co ma dla nas największą cenę, należy do przemijających wartości tego świata, nasze serca i umysły będą się skłaniały właśnie do tego. W końcu sam Mistrz nauczył nas, że nasze serca podążą tam, gdzie jest nasz skarb (Mt 6,9-21).
Lecz co to ma wspólnego z naszą modlitwą?
Jeśli chcemy wypracować w naszych modlitwach schemat analogiczny do tego, który posiadał Paweł, musimy szukać oznak łaski w życiu chrześcijan i dziękować za nich Bogu. Nie chodzi tu o to, że Paweł dziękuje za wszelkie przejawy dojrzałości widoczne w jakiejś grupie wierzących, a potem modli się o jeszcze więcej dojrzałości (choć po części tak właśnie robi). Jego dziękczynienie ukazuje raczej system wartości, który wnosi on do swojej modlitwy – a my powinniśmy określić własny system.
Za co ostatnio podziękowaliśmy Bogu? Czy modliliśmy się o członków naszego zboru lub chrześcijańskich pracowników? Czy dziękowaliśmy za przejawy łaski w ich życiu? Czy odczuwamy potrzebę uwielbiania Boga, gdy widzimy w innych coraz większe podobieństwo do Chrystusa, przejawiające się w zaufaniu, odpowiedzialności, miłości i prawdziwej duchowej sile?