Można zauważyć, że wobec dzisiejszych nowości ludzie zachowują się w dwojaki sposób. Jedni przyjmują i propagują wszystko, co nowe. Wydawać by się mogło, że argumentem za, jest mnogość chrześcijańskich słów i wyrażeń towarzyszących różnym wydarzeniom. Osoby takie sądzą, że pomocne w zrozumieniu mogą być słowa Apostoła Pawła, gdy ten cieszy się, że ewangelia jest głoszona wszelkimi sposobami. Argumentem na tak, jest miłość i jedność, jaką powinni wyrażać chrześcijanie. Inni natomiast odrzucają wszystko, co nowe, w myśl zasady: to jest od świata, dawniej tak nie było. W takim podejściu do tematu pomagają im słowa: A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe (Rz 12,2).
Chrześcijanie powinni wierzyć w dary Ducha, a jednym z nich jest dar rozróżniania duchów. Szczególnie nam, pastorom jest ten dar potrzebny. Nieraz doświadczałem sytuacji, że słysząc o czymś lub widząc coś, nie byłem w stanie zdefiniować swojej opinii na tak lub nie, jednak miałem przeświadczenie, że coś mi tu nie pasuje. Wewnętrzne przekonanie, że coś jest lub nie jest z Ducha Bożego było miernikiem pozwalającym ocenić daną nowość. Od czasów, w których pojawiła się Ewangelia chrześcijanie mają zawsze do czynienia także z inną ewangelią. Podczas gdy Ewangelia nie zmieniła się od czasów jej ogłoszenia, inna ewangelia ciągle zmienia swą treść, co jest widoczne w trendach, formach i zasadach moralnych dopasowanych do potrzeb człowieka. Naiwnością byłoby twierdzenie, że inna ewangelia zawsze będzie się różnić od Ewangelii w sposób oczywisty, nie budzący wątpliwości. Formy innej ewangelii mają często charakter subtelny, dlatego trudno rozpoznawalny na pierwszy rzut oka. Oto kilka przykładów innych ewangelii:
- Formalizm – ma miejsce wtedy, gdy formalnie wszystko jest w porządku. Uczestniczę w regularnych spotkaniach i służbach zborowych, i czuję, że mam kontrolę nad swoim życiem (Mt 15,8). Jestem wiernym członkiem zboru, jednak to nie Słowo wpływa na moje motywy i decyzje życiowe. Duch Boży nie ma wpływu na moje życie. Mam skłonności do osądzania, jestem niecierpliwy wobec tych, którzy nie mają tak ułożonego życia chrześcijańskiego, jak ja.
- Legalizm – żyję zasadami, żyję według prawa, które ustanawiam dla siebie i innych. Czuję się dobrze, gdy mogę w nich trwać, daje mi to poczucie spełnienia, wartości. Drażni mnie, a nawet jestem arogancki, gdy inni nie uznają moich standardów życiowych, które dla nich przygotowałem (Mt 23,4). Moja radość w życiu bierze się z mojego oddania Bogu, nie zaś z łaski Pana, dzięki której jestem zbawiony i mogę wykonywać dobre uczynki. Moje święte życie zawdzięczam swojej, czysto ludzkiej, dyscyplinie.
- Mistycyzm – ustawicznie szukam sposobów emocjonalnego przeżywania Boga i oczekuję ich. Żyję chwilami, w których czuję się blisko Boga. Gdy nic się nie dzieje, uznaję to za brak wiary mojej lub całego zboru. Często borykam się ze zniechęceniem, jeśli nie odczuwam zachwycenia. Codzienna wierność Bogu specjalnie mnie nie rozgrzewa. Jeśli otoczenie nie zapewnia mi bliskości z Bogiem na mój sposób i według moich uczuć – zmieniam je. Szukam społeczności i tworzę społeczność, w której znajdę to, czego oczekuję. Stan uniesienia trwa do następnego rozczarowania.
- Aktywizm – wiem, że chrześcijaństwo powinno być misyjne, dlatego jestem czynnie zaangażowany w naprawianie zepsutego świata. Gdzieś w sercu jest myśl: gdyby wszyscy byli tacy, jak ja… czyż świat nie byłby lepszy? Gdyby inni chrześcijanie mogli tak jak ja opanować każdą dziedzinę życia, czyż nie byłoby lepiej? Mam tyle dobrych pomysłów na działalność, lecz w końcu czuję się wypalony, mam więcej pytań, czy na pewno wszystko, co robię wypływa z serca Pana?
- Poprawność biblijna – doskonale znam Biblię. Na zebraniach biblijnych cytuję ją częściej od innych. Czuję, jak wzrasta mój autorytet. Ograniczyłem znajomość Biblii do cytowania ulubionych miejsc, które popierają moje poglądy teologiczne. Nie mogę pojąć, dlaczego inni tak mało wiedzą w porównaniu ze mną. Nie zdaję sobie jednak ze sprawy, że znajomość Biblii niekoniecznie jest równoznaczna z dobrym poznaniem jej Autora.
- Terapia – wiele rozmawiam ze zranionymi ludźmi. Z Chrystusa uczyniłem bardziej terapeutę niż Pana i Zbawiciela. Dla mnie i innych zranienie jest większym problemem niż grzech. W subtelny sposób zamieniłem największą potrzebę w dziedzinie moralnej na coś innego, tak, że zamiast mówić i oczekiwać narodzenia na nowo, zająłem się poprawianiem kamiennego serca. Ufam więcej w remont serca niż w realną możliwość jego zamiany na serce mięsiste.
- Nastawienie na sprawy socjalne – społeczność i przyjaźń, staje się dla mnie celem samym w sobie. Rozmowy, dyskusje, społeczność są same w sobie wartościami. Nie ma znaczenia, czy wynika z nich prawda. Ciało Chrystusa stało się ważniejsze niż On sam. Ewangelia zostaje sprowadzona do miłego spędzania czasu. Fundamentem wiary stają się uczucia, chociaż kiedyś było tak, że to uczucie wypływało z wiary.
Jak widzimy, niektóre z powyższych wypaczeń polegają na popadaniu w skrajności i nadużywaniu dobrych rzeczy, tak, że zamiast Boga, Jego Słowa i łaski stawiamy na pierwszym miejscu coś innego. To jest bałwochwalstwo. Bożki są zarówno wewnątrz kościoła, jak i na zewnątrz. Łatwiej jest nam, chrześcijanom zidentyfikować bożki, które są na zewnątrz kościoła – materializm, egoistyczne ambicje, niewłaściwy seks, itd. Jest znacznie trudniej zauważyć je we własnym zborze, a najtrudniej w swoim sercu.
Wiemy, jak złą rzeczą jest niemoralność, lecz zapominamy, że równie złą rzeczą jest uwielbianie swojej moralności. Wiemy, że złą rzeczą jest szukanie wolności w nieprzestrzeganiu prawa, lecz zapominamy, iż równie złą rzeczą jest poleganie na prawie. Wiemy, iż Bóg nienawidzi niesprawiedliwości, lecz zapominamy, że On również nie przyznaje się do naszej własnej sprawiedliwości (Flp 3,9). Jeśli ludzie na zewnątrz kościoła chcą się zbawić, chociaż czynią zło, to ludzie w kościele mają tendencje, aby zbawić siebie poprzez czynienie dobra.
Dobra Nowina dla tych w kościele i tych poza nim jest jedna. Jest tylko jeden Pan i Zbawiciel – Jezus Chrystus, który przyszedł, aby uczynić nas prawdziwie wolnymi (również od innych ewangelii) z łaski, przez wiarę, nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił (Ef 2,8-9)!