Dla Ewangelii

Dla Ewangelii

A czynię to wszystko dla Ewangelii,
aby uczestniczyć w jej zwiastowaniu.
1 Kor. 9:23

Razem dla Ewangelii jest inicjatywą chrześcijan z różnych środowisk ewangelicznych, złączonych wspólnym pragnieniem głoszenia Ewangelii i troski o zdrową naukę biblijną.
Poznaj priorytety RDE, wyznanie wiary RDE oraz wyznawane wartości RDE. To na nich opiera się współpraca w ramach Razem dla Ewangelii.
Razem pragniemy działać dla Ewangelii, ku chwale naszego Pana, Jezusa Chrystusa.

Gdzie się podziali ci wszyscy ewangeliści?

Podczas strasznej drugiej wojny światowej jednym z punktów zwrotnych była bitwa pod El Alamein. W pewnej chwili wydawało się, że zwycięstwo aliantów to tylko marzenie. Latem 1942 roku Niemcy pod dowództwem Rommela stanowili zagrożenie dla Aleksandrii w Egipcie. Jej utrata miałaby fatalne skutki dla aliantów, lecz nie dysponowali wystarczającą siłą militarną, by powstrzymać ten atak.
Na zmianę tej sytuacji wpłynął transport nowych zasobów amerykańskich i wykorzystanie ich. Wśród nich znajdował się nowy model czołgu, który zdeklasował i prześcignął niemiecką machinę wojenną. To wzmocnienie aliantów doprowadziło do najbardziej błyskotliwego zwycięstwa pod El Alamein. Sir Winston Churchill oświadczył: „Przed Alamein nigdy nie odnieśliśmy zwycięstwa, od Alamein nigdy nie ponieśliśmy porażki”.

W ostatnich dziesięcioleciach Kościół chrześcijański na Zachodzie poniósł wiele poważnych strat. Nie mamy już do czynienia z dynamicznym dziełem ewangelizacyjnym, które skłaniałoby świat do zatrzymania się i zwrócenia uwagi na twierdzenia chrześcijańskiej prawdy. Czy potrzebujemy nowych zasobów? Czy też nie potrafimy korzystać z zasobów i darów, którymi Bóg obdarował Kościół chrześcijański? Nie ma łatwego środka zaradczego przeciwko obecnym przeciwnościom, lecz Bóg dał Kościołowi ewangelistów. Jeśli przeoczymy to postanowienie, to czy możemy oczekiwać zwycięstw na terytorium przeciwnika?

Lord Beaverbrook, który zaczął wydawać brytyjską gazetę Daily Express, napisał: „Ewangelista jest człowiekiem, który może zdziałać najwięcej dobrego, dlatego jeśli mógłbym dziś wywrzeć wpływ na życie szczerego młodego człowieka, powiedziałbym mu: ‘Lepiej zostań ewangelistą niż ministrem lub milionerem.’ Gdy byłem młodym człowiekiem, żal mi było mego ojca, gdyż był biednym człowiekiem i głosicielem Słowa. Teraz, kiedy jestem starszy, zazdroszczę mu jego życia i jego kariery”.

Billy Graham przemawiając podczas Drugiego Międzynarodowego Kongresu Wędrownych Ewangelistów w Amsterdamie, oszacował, że na całym świecie działało wówczas 50 tysięcy ewangelistów. Jednakże w świecie zachodnim ewangeliści wydają się zanikającą, często pogardzaną grupą ludzi. Mamy chrześcijańskich aktorów, klownów, mimów i iluzjonistów. Mamy bogobojnych pastorów i nauczycieli biblijnych oraz śpiewaków, których służba karmi trzodę Bożą, lecz gdzie się podziali ci wszyscy ewangeliści? Gdzie są ludzie powołani przez Boga, którzy oddali swe życie sprawie pozyskiwania zgubionych dla ewangelii?

Pogląd dziennikarza

Rzucająca się w oczy obojętność Kościoła w kwestii docierania do zgubionego świata wprawia w zakłopotanie nawet ludzi niezbawionych. W 1994 roku Matthew Paris został wyróżniony jako najlepszy felietonista roku. Jest on autorem politycznych artykułów w gazecie The Times oraz byłym członkiem parlamentu, mającym sceptyczny stosunek do chrześcijaństwa. W gazecie The Times oświadczył:

Nowy Testament przedstawia obraz Boga, który nie wydaje mi się mglisty. On posłał Swego Syna na ziemię. On ma odrębne plany wobec każdego z nas osobiście i może bezpośrednio się z nami komunikować. Możemy nawiązać z Nim bezpośrednią, indywidualną więź i zalecono nam o to się starać. Mówi się nam, że możemy tego dokonać wyłącznie poprzez Jego Syna. Oferuje się nam perspektywę życia wiecznego – życia przyszłego w szczęśliwych, błogich lub chwalebnych warunkach – jeśli przeżyjemy to życie w określony sposób.

Przyjaciele, jeśli wierzyłbym w to, nawet w jedną dziesiątą tego, czy martwiłbym się tym, która wersja modlitewnika jest w użyciu? Zrezygnowałbym z pracy, sprzedałbym swój dom, pozbyłbym się swoich dóbr, opuściłbym moich znajomych i wyruszyłbym w świat z gorącym pragnieniem dowiedzenia się czegoś więcej, a gdybym już to osiągnął, postępowałbym według tego i mówiłbym o tym innym.

Jak można być obojętnym wobec takiej możliwości, jeśli ktoś uważa to za możliwość, że taki porządek rzeczy nakłada na mnie i na ciebie obowiązki i że za 30, 20, 10 lat – być może jutro – utracimy to życie i przejdziemy do nowego, którego charakter zależał będzie od naszego obecnego posłuszeństwa względem Jego woli? W ogóle nie wprawia mnie w zakłopotanie to, że mormoni lub adwentyści pukają do moich drzwi, a wręcz nie potrafię tego zrozumieć, jak ktoś, kto wierzy w to, co jest napisane w Biblii mógłby przeznaczać ranne godziny na jakąkolwiek inną działalność.

Choć jego wyjaśnienie natury ewangelii nie jest do końca ścisłe, to jego zarzut stanowi oskarżenie wszystkich chrześcijan.

W myśl popularnego, karykaturalnego wyobrażenia ewangelista jest człowiekiem, który wjeżdża do miasta w blasku chwały; jest ekstrawagancko ubrany, jego styl życia cechuje przepych, przypisuje sobie przesadne możliwości i ma charyzmatyczną osobowość. Media w takich filmach, jak Elmer Gantry, Cudotwórca lub Apostoł, rozpowszechniły takie cechy ewangelisty, jak zuchwalstwo, wojowniczość, fałsz i samochwalstwo. Liberalni teolodzy zgadzają się z tym, co kreują media, posługując się tymi wizerunkami, by poprzeć swe liberalne tendencje i ideologie.

Kościół i ewangelista

Złe wyobrażenia przeniknęły też do chrześcijańskiego Kościoła. Czyż skandale w Ameryce, w latach osiemdziesiątych, które przyniosły niesławę Kościołowi, nie były wywołane przez ewangelistów? Zatem wydaje się czymś naturalnym, że ludzie patrzą podejrzliwie na osoby promujące siebie i swoją służbę kaznodziejską. Do ewangelisty docierają też echa zawoalowanej krytyki pochodzącej od bogobojnych kaznodziejów, którym zależy na prawości wyznawców Chrystusa. Wędrowny styl życia uważa się za furtkę pozwalającą wymówić się od odpowiedzialności za obowiązki duszpasterskie.

Szczerze mówiąc, czasami nawet prawowierny ewangelista bywa raczej „dobrym mówcą” niż człowiekiem Księgi. Metoda ewangelizacji – program i poselstwo – muszą wskazywać na dwa filary ewangelii: pokutę i wiarę. Świecki styl programu godzi w istotę tego, co chcemy przekazać. Ewangelistę często postrzega się jako dobrego sprzedawcę, który może zaapelować do ludzi i zobowiązać ich do czegoś, tylko do czego?

W Kościele powstały też inne kwestie dotyczące służby ewangelisty. Niektórzy dyskutują o tym, czy w naszych czasach nadal istnieje urząd ewangelisty, skoro wszyscy chrześcijanie w pewnym stopniu powinni być ewangelistami. Inni uważają osobę pracującą w charakterze ewangelisty za człowieka na niższym szczeblu drabiny chrześcijańskiej służby, która w końcu wejdzie na wyższy poziom chrześcijańskiego usługiwania. Takie nastawienie przejawia się w często powtarzającym się pytaniu skierowanym do ewangelistów: „Czy nie uważasz, że pewnego dnia zostaniesz pastorem?” oraz w postawie grup wyznaniowych, które uznają za „kaznodziejów” jedynie pastorów, lecz nie zaliczają do nich ewangelistów. Jestem świadom tego, że termin „ewangelista” występuje w Biblii jedynie trzy razy, lecz słowo „biskup” lub „starszy”, określające tego, kto przewodzi w zborze znajduje się tylko w trzech fragmentach, zaś wyraz „chrześcijanin” oraz tytuł „diakon” tylko w dwóch wersetach biblijnych, zaś „pastor” tylko w jednym. Jednakże jak mówi A.R. May w książce Nowotestamentowy ustrój Kościoła i misji (The New Testament Order for Church and Missionary): „Istnieją wystarczające dowody pochodzące zarówno z Biblii, jak i z historii pierwszego Kościoła, które pozwalają nam poprawnie zrozumieć prawdziwe znaczenie wszystkich pięciu terminów”.

„Zagrożony gatunek”

W swej autobiografii, Być sobą (Be Myself), Warren Wiersbe nazywa wędrownych ewangelistów „zagrożonym gatunkiem”! Niewielu jest też ewangelistów działających w ramach zborów. Chociaż dostępne są kursy z zakresu „ewangelizacji”, kto konkretnie naucza i szkoli ewangelistów? To smutne, że wielu entuzjastycznych młodych ludzi udaje się do szkół biblijnych pragnąc głosić ewangelię nienawróconym i pozyskiwać dusze dla Chrystusa, lecz stwierdzają, że w seminariach kładzie się niewielki nacisk na praktyczne podejście do ludzi, a jeszcze mniejszy na pracę ewangelisty. Nazbyt często przekonują się, że kieruje się ich do pracy pastorskiej lub do nauczania Biblii. Bardzo potrzebujemy pastorów i wykładowców Biblii i powinniśmy chwalić Boga, że takich powołuje. Ewangeliczna prawda ma docierać do tych, którzy już ją znają (to jest wierzących), lecz potrzebujemy ewangelizacyjnej prawdy dla tych, którzy jej nie chcą znać (to jest niewierzących). Obawiam się, że w niedoszłych ewangelistach tłumi się ich naturalne dary i powołanie. Prowadzi to do rozczarowania służbą kaznodziejską w późniejszych latach ich służby i powoduje to obecnie szkody dla ciała Chrystusowego i Jego sprawy.

Powinniśmy chwalić Boga za rozwój przedsięwzięć misyjnych w ciągu ostatnich trzech stuleci. Jest wiele możliwości służby dostępnych dla chrześcijan powołanych do służenia Bogu zagranicą, niemniej jednak praca ewangelisty ma żywotne znaczenie. Pracownicy pionierscy, osoby, które zakładają zbory i wędrowni kaznodzieje na polu misyjnym są w rzeczywistości ewangelistami. To dziwne, że czasami jedyną sposobnością, dzięki której ktoś odkrywa swój dar, obowiązek i powołanie ewangelisty jest służba misjonarska.

Innym powodem, dla którego ewangeliści są „zagrożonym gatunkiem” jest fakt, że niewielu ewangelistów pozostaje w swej służbie dłużej niż dziesięć lat. Stale istnieje nienawrócony świat, do którego trzeba dotrzeć z ewangelią, lecz istnieje tendencja (pokusa?), żeby przechodzić do innego rodzaju służby. Oczywiście czasami takie przejście może odbyć się dzięki prawdziwemu kierownictwu Pana, jednakże presja związana z wynikami pracy ewangelisty może być męcząca i skłaniać niektórych do podjęcia innego rodzaju służby. Ponadto gorliwość w dziele ewangelizacji często uważa się za cechę ludzi młodych. Dlatego powołanie ewangelisty zbyt często postrzega się jako wkład młodej osoby w dzieło chrześcijańskie. Tymczasem pasja i zapał powinny cechować wszystkich, którzy chodzą blisko z Panem; takie cechy nie powinny zanikać w miarę upływu lat. Wymagania, które stawia Chrystus trzeba przedstawiać zarówno młodym ludziom, jak i starszemu pokoleniu.

„Wskrzeszanie umarłych”

Dar bycia ewangelistą jest czymś wyjątkowym. Fakt, że ktoś jest ewangelistą decyduje o sposobie, w jaki przedstawia on ewangeliczną prawdę. Na początku XX wieku Samuel Chadwick założył Cliff College, szkołę dla metodystycznych ewangelistów. A oto jakie świadectwo składa na temat tego, czym odznaczały się jego służba i dar:

Zanim podjąłem służbę, zostałem powołany do zaradzenia problemowi pustej kaplicy. Setki rodzin mieszkających w tej dzielnicy było notorycznie bezbożnych, zaś wielu mężczyzn było desperatami. Wypróbowaliśmy wszelkie sposoby, lecz bez powodzenia, i w naszej rozpaczy zabiegaliśmy o kierownictwo i moc w specjalnej modlitwie. Rozpoczęło się łaskawe dzieło uświęcenia, wyznawano stare grzechy, położono kres dawnym kłótniom; i dzięki natchnieniu miała miejsce modlitwa, żeby Bóg przysłał nam Łazarza – tak notorycznego grzesznika, odrażającego i beznadziejnego, że ludzie musieliby zobaczyć w tym moc Bożą. Nasza modlitwa została wysłuchana, „Łazarz” przyszedł i zajął wśród nas swoje miejsce, i od tej godziny zbór został przyozdobiony odrzuconymi, pogardzanymi i wyrzutkami. W ten sposób ustalona została pierwsza zasada mojej pracy. Sposobem, w jaki można napełnić kaplicę jest wskrzeszanie umarłych.

Każdy świadek ma pewien autorytet, dotyczy to także ewangelistów. Są oni ambasadorami. Mają prawo przemawiać, gdyż jest to Boża ziemia, a oni głoszą Boże poselstwo. Nasz autorytet pochodzi od Chrystusa, który nas powołał i udzielił nam pełnomocnictwa. To właśnie On powiedział: „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc…” (Mat. 28:18, 19, Biblia Tysiąclecia). Chrześcijanie mają iść w imieniu Pana i czynić uczniów spośród wszystkich narodów. Nie możemy dać się zastraszyć, ale nie wolno nam też nadużywać dobrego imienia Pana Jezusa, którego reprezentujemy. ‘Wchodzimy’, by poznać Chrystusa, a ‘wychodzimy’, by o Nim głosić (Jana 10:9). Alexander Whyte pracował w jednym zborze przez czterdzieści siedem lat, najpierw jako drugi pastor, potem jako główny pastor. Czas od godziny ósmej rano do drugiej po południu zawsze spędzał z Panem. Pewnego razu, po wygłoszonym kazaniu członek zboru powiedział mu: „Dzisiaj głosiłeś w taki sposób, jakbyś przyszedł prosto sprzed oblicza Jezusa”. Whyte odrzekł: „Przyszedłem.” Taka więź z Panem jest źródłem naszego autorytetu. Ewangelista jest osobą, której dary, powołanie i służba są poświęcone głoszeniu niepodzielnym sercem dobrej nowiny nienawróconym mężczyznom i kobietom.

Wiele zajęć ewangelisty

Ewangelista, zwiastun ewangelii nie musi koniecznie uczestniczyć w masowej ewangelizacji. Masowa ewangelizacja jest ważna i nie należy do przeszłości. Jak dowodził Edward Murphy w czasopiśmie Christianity Today (tom 19, numer 11, 1975 rok), ten, kto kwestionuje masową ewangelizację, zaprzecza Biblii, a kto twierdzi, że jest nieskuteczna, lekceważy historię Kościoła. Jest ona skuteczna szczególnie w przypadku osób, które mają pozytywny stosunek do ewangelii, ale są nienawrócone. Przecież Słowo Boga jest głoszone, a Duch Święty posługuje się Jego Słowem, by uwielbić Ojca za pośrednictwem Syna.

Jednakże wielu ewangelistów jest zaangażowanych w mniej publiczne dawanie świadectwa niezbawionym, które można nazwać zbieraniem kłosów. W Księdze Rut (2:17) czytamy: „Zbierała więc na polu aż do wieczora. Potem wymłóciła to, co zebrała, a było tego około efy jęczmienia.” Zbieranie kłosów jest może dziwnym obrazem pracy osób zaangażowanych w indywidualną pracę. Zbieranie na większą skalę (żniwo) już się odbyło, ale są pozostałości i zakątki nietknięte przez żniwiarza. Zbierający kłosy musi mieć szeroko otwarte oczy, by dostrzec nadarzające się sposobności. On lub ona musi się pochylać, by podnieść każdy kłos – nie można zbierać kłosów mając sztywny kark. Zbieranie kłosów to praca wymagająca pokory, ale każdy kłos pomaga uzbierać wiązkę. Zbierający kłosy musi jednakowo dbać o to, by uzyskać zbiory i je zachować. Słynny obraz, Zbierający kłosy, który namalował Jean Francois Millet przedstawia tę pracę. Praca zbierającego kłosy obrazuje indywidualną pracę ewangelisty.

Ewangeliści docierający do mas powinni również angażować się w pracę indywidualną. Takie kontakty chronią ewangelistów przed popadnięciem w pychę i pomagają im utrzymywać kontakty z ludźmi, którym głoszą. Jako kaznodzieja uważam pracę indywidualną za żywotny element mojej służby. Jest to skuteczny sposób podejścia, dowiaduję się też dzięki niemu, co ludzie myślą o Bogu. Ewangeliści powinni głosić ewangelię zarówno swoim przyjaciołom, jak i ludziom, których przyprowadzą inni chrześcijanie. Ewangelista D.L. Moody, Dawson Trotman, założyciel Nawigatorów i wielu innych uznali za dobre narzucenie sobie wymagania, by codziennie rozmawiać o Panu co najmniej z jedną nienawróconą osobą.

Indywidualna praca jest ważna, a głosiciel ewangelii może ją bardzo cenić w swym sercu. O tym, że przynosi dobre wyniki świadczy historia z życia szkockiego kaznodziei z XVII wieku. James Guthrie zgubił drogę i uznał, że najlepiej będzie opuścić lejce na siodło i zobaczyć, gdzie koń go poprowadzi. Zabrał go do małego domku wiejskiego. Pukając do drzwi natknął się na księdza rzymskokatolickiego, który właśnie miał opuścić umierającą kobietę i jej zmartwioną rodzinę. Gdy ksiądz wyszedł, zapytał, czy kobieta uzyskała pokój. Nie otrzymała go, więc objaśnił jej ewangelię, toteż przed śmiercią uwierzyła i otrzymała pokój Boży. Gdy Guthrie wrócił do domu powiedział swej żonie, że spotkał kobietę w stanie naturalnym, doprowadził ją do stanu łaski, a opuścił ją, gdy znalazła się w stanie chwały!

Wnioski

Nadszedł czas, by Kościół zadał sobie szczere pytanie: „Gdzie się podziali ci wszyscy ewangeliści?” Czy usiłujemy toczyć wojnę pozbawieni amunicji i uzbrojenia niezbędnego do osiągnięcia zwycięstwa? Ktoś kiedyś powiedział: „Potrzebujemy mężczyzn i kobiet, którzy mają to zrównoważone nastawienie i przekonanie – ludzi, którzy są pokorni wobec Boga i są świadomi tego, że ich moc wywodzi się z Jego zamieszkującego w nich Ducha Świętego, lecz którzy są przekonani w swych umysłach, że Bóg obdarzył ich wzniosłym powołaniem jako Jego ambasadorów”.

„A teraz, Panie … dozwól sługom twoim, aby głosili z całą odwagą Słowo twoje” (Dzieje 4:29).

Oby w sercach nas wszystkich odbijały się echem słowa z Triumfu John’a i Betty Stam:

Spójrz, te beztroskie tłumy
Przemijają, teraz przemijają.
Świat jest chory z powodu grzechu i niedoli.
Wszyscy ludzie muszą umrzeć, pewnego dnia muszą umrzeć.
Czas wyznaczony na powrót naszego Pana
Przybliża się, coraz bardziej się przybliża.
Poślij nas w całej Twej oczyszczającej mocy.
Panie, oto jestem! Panie, oto jestem!

Kim jesteśmy?

Razem dla Ewangelii jest inicjatywą chrześcijan z różnych kościołów ewangelicznych, złączonych wspólnym pragnieniem zwiastowania Ewangelii i troski o zdrową naukę biblijną. Poznaj nasze priorytety, wyznanie wiary oraz deklarację wartości. To na nich opieramy naszą współpracę. Razem pragniemy działać dla Ewangelii, ku chwale naszego Pana, Jezusa Chrystusa.

Tagi

Kategorie