Nie trzeba zbytnio zagłębiać się w historię przebudzeń, aby odkryć, że gdy następuje prawdziwe przebudzenie, urazy odchodzą w niepamięć. Gdy pojawia się przebudzenie, promowanie samego siebie zaczyna być postrzegane jako coś niechlubnego i przestaje mieć miejsce.
Gdy następuje przebudzenie, mężczyźni i kobiety zabiegają o świętość, pragną uczciwie postępować, ze szczerym pragnieniem zapierają się samych siebie i uczą się, jak kochać. Gdy mamy do czynienia z przebudzeniem, zanika trapiący nas brak poczucia rzeczywistości, niebo wydaje się być bardziej realne i z pewnością o wiele ważniejsze niż przemijający porządek tego świata.
Gdy następuje przebudzenie, uwielbienie przestaje być jedynie rutynową czynnością, a staje się jednym z głównych elementów naszego życia. Błazenada, tanie chwyty i efekty odpływają w niebyt. Dzień Jezusa Chrystusa wydaje się przybliżać. W związku z tym odnowionym doświadczeniem Bożej łaski, potężnie działającej w naszym życiu, ewangelizacja staje się nie tylko pasją, lecz przynosi niezliczoną ilość owocu.
Nieuchronnie będzie jednak dochodziło do „podrabiania” przebudzenia przez stosowanie różnych technik, „kodyfikację łaski” i oswajanie Bożej mocy. Nadużycia pojawiają się i mnożą się tak szybko, że przebudzenie wygasa lub przeradza się w marną imitację. Jednak ci, którzy byli świadkami choć niewielkiego przejawu potężnej pracy Ducha Świętego, są często naznaczeni szczególnym namaszczeniem. Jeden z nawróconych w okresie przebudzenia ujął to w następujący sposób: „Narodziłem się na nowo w płomieniach przebudzenia i nie mam zamiaru umrzeć w popiołach wspomnień o nim”.