Niestety, część Kościołów na taką optykę się godzi. Mimo że nie jest to perspektywa biblijna i niszczy Boży plan dla Kościoła. I ma swoje skutki. Kościoły tracą Boży charakter, a wraz z nim Bożą obecność, stając się ludzkimi organizacjami, dostarczającymi znudzonym przychodzącym nieco quasi-duchowej rozrywki.
Po co członkostwo?
Członkostwo to bycie częścią konkretnego, lokalnego Kościoła. Nowy Testament pokazuje, że powołaniem Bożym dla chrześcijan jest nie chrześcijaństwo w pojedynkę, ale we wspólnocie. Tą wspólnotą, obok (o ile tak Bóg zdarzy) chrześcijańskiej rodziny, jest właśnie zbór.
1Koryntian 12:13 mówi o włączeniu (literalnie: zanurzeniu, ochrzczeniu) wszystkich wierzących w jedno ciało Chrystusa, jako o działaniu Ducha. Owo ciało apostoł rozumie zarówno lokalnie, jako zbór koryncki (w w. 27: „wy” jesteście „ciałem Chrystusa”, a „z osobna” członkami: czyli: wspólnie tworzą ciało Chrystusa – zbór – a z osobna są owego ciała członkami), jak i powszechnie (w. 28-29 mówi o kościele w ogóle). Paweł zakładał zbory, nie tylko chrzcił poszczególne jednostki. Podobnie nasz Pan w Objawieniu mówi „do zborów” (Obj 1-3), a nie poszczególnych chrześcijan. Chrystus chce zborów, a nie tylko niezwiązanych ze sobą jednostek. Ciała Chrystusowego, nie poćwiartowanych sztuk mięsa.
Członkostwo więc jest po to, by być częścią zboru. Prawdziwą, nie na niby. To posłuszeństwo Bogu, które realizuje Jego plan.
Na czym polega członkostwo?
Na byciu częścią. Część rozumie, że tworzy coś większego. Rozumie, że sama tego nie stworzy. Obdarowanie w zborze więc słusznie i dobrze jest różnorodne („jeśliby całe ciało było słychem, gdzież byłoby powonienie? Tymczasem Bóg umieścił członki w ciele, każdy tak, jak chciał” 1Kor 12:17-18). To również oznacza, że każdy chrześcijanin jest w zborze po coś; jest częścią, a więc ma do wykonania jakieś zadanie, bez którego całość nie zafunkcjonuje właściwie.
Bardzo często ogranicza się owo funkcjonowanie do nabożeństwa, czy spotkań organizowanych „oficjalnie” przez kościół. Niesłusznie. Kościół jest kościołem nie tylko w czasie wspólnych zgromadzeń – choć na pewno wtedy jest nim w szczególny sposób, skoro ów charakter jednego ciała jest wtedy najwyraźniej urzeczywistniony. To bycie częścią to również gościnność, pomaganie sobie nawzajem na różne sposoby, przeżywanie wspólne życia – dla zachowania i rozwoju wiary.
Członkostwo oznacza również poddanie się lokalnemu przywództwu i lokalnej dyscyplinie. Tak jak w rodzinie, tak w zborze istnieje pewna struktura zależności. Określonym jednostkom zostaje powierzone zaufanie ku prowadzeniu, zarówno w sferze nauczania, jak i służby zboru. Nowy Testament mówi również o władzy kluczy – otwierania i zamykania Królestwa – przed grzesznikami, którzy nawracają się do Pana, bądź od Niego odchodzą. Choć to zbór ostatecznie ma ów autorytet, aby kogoś wykluczyć (patrz Mt 18:17), to napominanie, czyli wzywanie do poprawy i konfrontowanie z grzechem, na wcześniejszych etapach dyscypliny, jest zadaniem starszych.
W praktyce więc członkostwo to:
- odpowiedzialność za zbór jako całość i innych członków wokół mnie;
- zaangażowanie w budowanie zboru. Czasem owo zaangażowanie wykracza poza zbór – kogoś powołanie i obdarowanie może wpływać na kościół w szerszym, bardziej powszechnym wymiarze – np. utalentowany muzyk, pisarz, twórca służby, czy działań charytatywnych, w końcu kaznodzieja – może wpływać na wiele różnych zborów. Ale w praktyce jest ono zawsze zakorzenione w określonym, lokalnym organizmie Chrystusowym, bo nie istnieje powołanie do Kościoła powszechnego bez powołania do kościoła lokalnego.
- Poddanie się lokalnemu przywództwu i lokalnej dyscyplinie.
Jakie są korzyści członkostwa?
Podstawową korzyścią jest doświadczanie Bożego działania w sposób, w jaki jest to niemożliwe poza wejściem w ów organizm, jakim jest zbór. Uczestniczenie w Bożym planie; użyteczność dla Niego. Nie ma nic lepszego dla syna, niż posłuszeństwo woli kochającego go Ojca. Bóg nie jest dla chrześcijanina. To chrześcijanin jest dla Boga. Miłość Boża kieruje nas nie do skupienia na sobie, ale skupienia na dającym błogosławieństwo posłuszeństwie Jego woli.
Kolosan 1:24 mówi, że Kościół jest ciałem Chrystusowym, a w. 27, iż w nim właśnie, „w was”, objawia się „bogactwo chwały tej tajemnicy, którą jest Chrystus, nadzieja chwały.” To bogactwo objawia się w Kościele, w naszym wzajemnym usługiwaniu, w którym Bóg się ujawnia, jako działający pośród nas.
Członkostwo a wcielenie
Słowo stało się ciałem. Miłość Boga do człowieka stała się działaniem. Pełnym utożsamieniem z nami. Konkretem.
Nasze słowo o miłości do Chrystusa również musi stać się ciałem. Miłość do Chrystusa musi stać się działaniem. Pełnym utożsamieniem z Nim. Konkretem.
Nasz Pan nie stał się jakimś człowiekiem w ogóle. Przyszedł na świat w określonej rodzinie, w określonym miejscu. I zgodził się na określone ograniczenia z tego wynikające. Uciekał jako niemowlę do Egiptu; wrócił do Galilei. Doświadczył miłości pobożnych rodziców, ale i ograniczeń niezbyt zamożnej, rzemieślniczej rodziny. Miał określoną tożsamość – stał się Galilejczykiem. Postrzegano go w stolicy lepiej niż mieszkańców z Samarii, ale był dla nich również po prostu prowincjuszem. W Galilei również, choć to prowincja, rozpoczął swoją służbę. Był konkretny.
Nasze oddanie Jemu też ma być konkretne. Twoje utożsamienie z Nim ma mieć miejsce w konkretnym zborze, w określonym miejscu. Doświadczając korzyści, masz zgodzić się również na wynikające z tego ograniczenia. Może doświadczysz jakichś prześladowań, których nie doświadcza zbór o miejscowość dalej. Czy to źle? Nie, tak realizuje się Boży plan. Kto wie, po co jest to prześladowanie? Może dla przyszłego przebudzenia? Bóg wie i realizuje swą wolę konkretnie, różnie, przez zbory tu i tam, a ty masz być wierny. Może wpływ twojej służby będzie jakiś czas wielki, a potem osłabnie. A może na odwrót. Tak czy inaczej, będziesz jakiś. Będziesz wiedział, gdzie twoje miejsce. Co masz do roboty. Za co odpowiadasz. A Bóg będzie z Tobą i z Twoją duchową rodziną.
Członkowie i sympatycy
Członkostwo to bycie częścią. Ktoś może powie, że można być częścią zboru bez członkostwa. To nieprawda. Owszem, można zasmakować bycia częścią nie będąc członkiem – można z doskoku w czymś w zborze uczestniczyć, obserwować, korzystać z nauczania, więzi, itp. Ale z założenia najgłębsze bycie częścią to takie, które jest najpełniejsze. A najpełniejszym, możliwym związaniem ze zborem, jest członkostwo.
Z chodzeniem do kościoła jako członek i bez członkostwa jest trochę tak, jak z zakochaniem i małżeństwem. Choć zakochanie jest wspaniałe, wzniosłe, radosne, to wszyscy wiemy, że utożsamienie go z miłością jest błędem. Miłość to bowiem trud (patrz 1Tes 1:3). Czyli, coś niezbędnego i dobrego, ale już nie tak lekkiego i podnoszącego jak same uczucia. Przeciwnie – to coś wymagającego, trudnego, czasem frustrującego i nieprzyjemnego. Ale największe błogosławieństwa bez owego trudu nie przyjdą. Zakochanie jest wspaniałe, ale przemija szybko. Bez związania się na dobre i złe nie zbudujemy fundamentu dla pojawienia się dzieci i ich wychowania, dla przejścia przez niezrozumienie, konflikty, doświadczenia życiowe. Do tego potrzeba miłości małżeńskiej, a więc związania; ofiarności; oddania; zapierania się siebie. W tym wszystkim zakochanie przekuwa się w coś bardziej wartościowego i głębszego. A jeśli nie, to rozwód w drodze.
Oczywiście, samo członkostwo nie wystarczy. Podobnie jak ślub nie jest końcem, ale początkiem nowego etapu w życiu. Ale jak bez ślubnych obietnic nie ma wspólnej tożsamości, tak nie ma jej również bez członkostwa. Członkostwo to bycie częścią, bez żadnych zawahań i dystansu.
Tu warto dodać, że jak pochopnie nie powinniśmy podejmować decyzji o ślubie, tak i na decyzję o członkostwie warto poczekać, aby była przemyślana i wartościowa. Podejmowana w świadomości tego, z czym się wiąże. Ale pamiętajmy, że to decyzja dobra. Odpowiednia dla chrześcijanina, który chce być związany ze swym Panem. Zbory to ciało Chrystusa, a każdy z nas jest (powinien być) jednego z nich częścią.
Członkostwo a małżeństwo
Czasem chrześcijanie są niestali. Jak mężczyzna niezdolny do wierności jednej kobiecie. I tu by chcieli posmakować, i tam się zakręcić. Co z tego wynika w życiu, nie trudno sobie przedstawić: sfrustrowany mężczyzna, niezdolny do głębszych relacji, wciąż niezaspokojony i goniący za czymś, czego nigdy nie uzyska. Bo szczęście zdobędzie dopiero, gdy zainwestuje w wierność. Zapłaci cenę utraty wielu doświadczeń, ale zyska rozwój i głębokość więzi, którą daje związanie się, na dobre i na złe, z jedną tylko kobietą.
Podobnie jest ze zborem. Poważne, silne relacje, pojawiają się po czasie. Prawda o naszym oddaniu Chrystusowi wymaga czasu. Wolałbym być w zborze przechodzącym problemy, ale mającym wzajemne oddanie, niż w rozwijającym się zborze, w którym relacje są fikcją. Nie doświadczysz dojrzałości w miłości braterskiej bez związania się na dobre i złe, na jakiś dłuższy czas, z określonym zborem.
Czasem również ten brak stałości widać w uciekaniu, gdy pojawiają się przeciwności. Tu pojawia się problem, bowiem analogia między małżeństwem a członkostwem ma swoje granice, i właśnie do niej się zbliżamy. Członkostwo to NIE jest decyzja związania z konkretnym zborem na całe życie, jak przysięga małżeńska związania z konkretnym człowiekiem, do śmierci. Niemniej, to decyzja związania zarówno w czasach dobrych, jak złych. Fakt, są słuszne decyzje odejścia ze zboru, zarówno te prozaiczne, życiowe (jak np. przeprowadzka do innego miasta), jak i te duchowe (o nich należałoby napisać oddzielny artykuł, ale najogólniej, jest nią brak wiarygodności przywództwa jako rękojmi prowadzenia Bożego dzieła i herezje: 2P 2; Mt 23). Jednak takich decyzji nie można traktować lekko. Abyśmy nie byli jak dwoje ludzi, niechętnych do pracy nad sobą, niezdolnych do zapierania się samych siebie, słuchania, wzajemnego zrozumienia, którzy od siebie odchodzą. Niby łatwiej. Ale tak naprawdę gorzej. Może wygodniej, ale puściej; tracimy coś, czego nie widzieliśmy, to mając. Bezpowrotnie. Podobnie może być i wtedy, gdy cofamy się przed doświadczeniem w zborze, w którym przez wierność mieliśmy dojrzeć i wspomóc nasz zbór.
Bądź częścią. Zwiąż się z konkretnym zborem. Inwestuj w jego dobro. Żyj w nim i z nim. Doświadczaj prób, napomnień, błogosławieństw i zbiorów. Na dobre i na złe. A Bóg będzie z wami i z Tobą. I będzie cię zmieniał i kształtował dzięki twojej wierności.